Header decorative image
Kir Żałobny

Niebo w gymbie [FILM]

Niebo w gymbie [FILM]

Chleb z "piekaroka", tradycyjne śląskie "tuste", muzyka i śpiew – to przepis na udany początek dnia. W Rudzie Śląskiej zorganizowano dziś "Piknik z bajlagą". - Przyjechałem tu po to, żeby skosztować chleba, jaki piekła moja mama. Niebo w „gymbie” – zachwycał się pan Józef Laksa. Imprezy przy rudzkim piecu chlebowym są jedynymi tego typu w regionie.

Po raz kolejny w Rudzie Śląskiej odbyło się pieczenie chleba w tradycyjnym domowym piecu chlebowym. Jedyny taki czynny „piekrok” znajduje się w dzielnicy Ruda. Tym razem wszyscy miłośnicy tradycyjnej kuchni śląskiej spotkali się na „Pikniku z bajlgą”. Panowała iście rodzinna atmosfera. Każdy mógł poczęstować się sznitą świeżo upieczonego „rudzianina”, z tradycyjnego domowego pieca chlebowego i zjeść ją z „bajlagą”. - „Bajlaga” to wszystko, co można położyć na „sznicie” (kanapce) lub włożyć do” klapsznity” (pomiędzy dwie kromki chleba): kiełbasy różnego gatunku, sery, jajka ugotowane na twardo i pokrojone w plasterki, różnorodne pasty (np. jajeczna, śledziowa – hekele), dżemy i powidła, tuste z pokrojoną cebulą, nawet gęsta kwaśna śmietana posypana cukrem - tłumaczy Joanna Światała-Mastalerz, rudzianka, autorka publikacji folklorystycznych.

Każdy chwalił się co dobrego przyniósł do chleba, po czym dzielił się swoją "bajlagą" z innymi. Elżbieta Adamczyk z Bytomia przyjechała na piknik z wnuczką, rudzianką. – Mamy pomidory, kiełbasę i szynkę – wymieniała pani Ela. – Pierwszy raz jem chleb z takiego pieca i jest naprawdę wspaniały, takiego chleba nie kupię w sklepie – mówiła pani Ela.7-letnia Ania, która przyszła z babcią zajadała się rudzianinem  z piekaroka posmarowanym…nutellą. – Bardzo dobry ten chleb – zachwycała się babcia Ani, pani Agnieszka Bańczyk z Rudy.

W piknikowych koszach i torbach uczestników pikniku nie zabrakło ogórków kiszonych, jajek, dżemów, „tustego” i tradycyjnego „hekele”, czyli pasty śledziowej. W swojską atmosferę wprowadzili zebranych radni Józef Osmenda i Witold Hanke, którzy przygrywali na akordeonie. O tradycji śląskiej kuchni opowiadał radny Jan Wyżgoł, który zdradzał również przepisy na domową „hauskyjzę” czy „hekele”. – Przyniosłem ser kozi, bo w tamtych czasach była to też bardzo popularna "bajlaga" – opowiadał Jan Wyżgoł. – Koza była wtedy matką żywicielką wielu rodzin, bo na krowy ludzi nie było stać – mówił pan Jan.

Najlepsze "bajlagi", te przygotowane własnoręcznie zostały nagrodzone. – Po raz kolejny spotykamy się przy "piekaroku", jak zwykle w rodzinnej atmosferze – mówiła prezydent miasta Grażyna Dziedzic wręczając upominki. Imprezę poprowadziła Aleksandra Poloczek.

"Piekaroki" były nieodłącznym elementem XIX-wiecznych familoków. Wyremontowany w ubiegłym roku "piekarok" znajduje się przy ul. Bujoczka 24 w dzielnicy Ruda. Powstał około 1900 roku i działał do lat 50-tych ubiegłego wieku. Składa się z przedsionka i pieca. Swojego czasu został zagospodarowany na pomieszczenie dla królików. By obiekt doprowadzić do stanu pierwotnego, trzeba było go rozebrać i odtworzyć na nowo część, w której znajdował się piec. Wymieniono również dach i niektóre elementy elewacji.

 

Wróć

Prześlij opinię

Na skróty

Zapisz się na newsletter