Sztuka jest dla każdego /wywiad/
Najpierw Jaipur, teraz Kalkuta. Grupa artystów nieprofesjonalnych „Trio Silesia” śląskimi krajobrazami podbija kolejne miasta Indii. A wszystko zaczęło się od azjatyckich wakacji, na które wybrała się współzałożycielka grupy - rudzianka Iwona Wolańska-Stachurska. Dziś rozmawiamy z nią o wrześniowej wystawie w stolicy Bengalu Zachodniego, kolejnych międzynarodowych projektach oraz kierunku rozwoju artystów „Trio Silesia”.
D.R: W Kalkucie zaprezentowało się 6 malarzy grupy „Trio Silesia”. Na miejsce oprócz Pani pojechali Agnieszka Jakimiec oraz Jerzy Pałac. Czy nie mieliście Państwo problemów z transportem prac?
I.W-S: Wzięliśmy ze sobą 50 prac, z tym, że nie oryginałów. Przygotowaliśmy profesjonalne wydruki, łatwiejsze i tańsze w transporcie. Na miejscu jednak forma prezentacji nie miała najmniejszego znaczenia. Ludzie byli zachwyceni.
A jak sama podróż do Kalkuty?
Wszystko poszło zgodnie z planem, z jednym szczegółem… Lecieliśmy z Warszawy, przez Amsterdam i Bombaj. Przy okazji naszej ostatniej przesiadki okazało się, że moja torba jest o 2 cm za wysoka, jak na standardy lotów krajowych. Ostatecznie, po pertraktacjach i załatwieniu sprawy, spóźnieni, musieliśmy szybko biec na samolot. Szczęście nam sprzyjało i do Kalkuty samolot wyleciał z nami na pokładzie.
Jesteście w Kalkucie. No i co dalej?
Zgłosiliśmy się w galerii. W zasadzie dzień wcześniej niż przewidywaliśmy. Na miejscu okazało się, że należy zaprosić osobiście władze galerii, sekretarza ds. kultury w ministerstwie rządu bengalskiego oraz kilka lokalnych znamienitości. Po tym, zainstalowaliśmy wystawę, w czym pomogli nam nasi przyjaciele Hindusi. Nastąpiło uroczyste otwarcie, z zapaleniem świec…
To stały rytuał przy tego rodzaju wydarzeniach?
Tak. Zawsze, pierwszą świecę odpala najstarsza osoba na sali lub najznamienitsza. Ze względu na to, że pojawili się dziennikarze z New Dehli, co było dla nas olbrzymim szokiem, poprosiliśmy by to oni zapalili świece jako pierwsi, następnie uczestniczący w wernisażu profesorowie. To piękny moment.
Wasza ubiegłoroczna wystawa w Jaipur cieszyła się olbrzymim zainteresowaniem. Czy tym razem było podobnie? Wiecie, ile osób w ciągu tych pięciu dni zobaczyło Wasze prace?
Nie liczyliśmy. Ludzie pojawiali się z przysłowiowej ulicy. Idąc prosto z pracy i widząc nowy afisz, po prostu wchodzili. I tak to właśnie w Indiach wygląda. Sztuka jest dla każdego, dlatego ogromne rzesze osób się nią interesują. Codziennie otwieraliśmy o 14:00, a zamykaliśmy o 20:00. Musieliśmy być w galerii obecni non stop. Zwiedzający pytali praktycznie o wszystko, o technikę, styl, poszczególne śląskie elementy na obrazach, dyskutowali…kolokwialnie mówiąc - zamęczali nas pytaniami (śmiech)! Dla mnie, jako artysty z Polski było to coś nieprawdopodobnego, że kończę oprowadzać jedną osobę, a w międzyczasie ustawiają się dwie inne w kolejce. Ludzie wpisywali się do wyłożonej przez nas księgi pamiątkowej. Notorycznie zostawiano numery telefonów, adresy. Przewinęło się mnóstwo ludzi z kręgu biznesu i sztuki.
Wasze prace na te klika dni stały się wizytówką naszego regionu w Kalkucie.
Hindusi byli niesamowicie zainteresowani naszą lokalną architekturą. U każdego z nas w portfolio można znaleźć prace prezentujące typowe śląskie budownictwo. Pytano o stroje, o bohaterów śląskich legend, dlaczego tutaj tory, a dlaczego tam szyb kopalniany… Jeden z gości zapytał mnie, czy chorzowska poczta, którą namalowałam, to pałac. Nie mógł uwierzyć, że tak piękny budynek, jest budynkiem użytkowym. Rozdawaliśmy też ulotki dotyczące regionu. Największym zaskoczeniem dla miejscowych było to, że można zwiedzić kopalnię, i to tak głęboko! Po tym odkryciu wszyscy chcieli przyjechać na Śląsk (śmiech).
Wspominała Pani o dziennikarzach z New Dehli, którzy przyjechali na Wasz wernisaż. Wnioskuję, że media lokalne także nie były obojętne.
W sumie udzieliliśmy siedmiu wywiadów. Pojawił się też świetny reportaż na nasz temat w telewizji bengalskiej. Po jego wyemitowaniu rozdzwoniły się telefony z pytaniem, gdzie ta wystawa. Nieszczęśliwie, złożyło się, że w tym czasie byliśmy już spakowani.
Czy Wasze wydruki wróciły do Polski, czy pozostały w Kalkucie?
Wydruki nie. Oprócz nich przygotowaliśmy jednak kilka zapasowych kopii. Także osoby, które bardzo chciały nasze prace, mogły zabrać taką kopię z dedykacją autora.
Przygoda grupy „Trio Silesia” z indyjską kulturą rozpoczęła się od przyjaźni z tamtejszymi artystami. Czy jest coś czego polscy malarze mogliby się uczyć od swoich indyjskich przyjaciół i na odwrót?
Myślę, że przede wszystkim otwartość jest cechą, którą powinniśmy sobie przyswoić podpatrując naszych przyjaciół z Indii. W Polsce niejednokrotnie spotykamy się z podejściem ambicjonalnym do swojej pracy. Tam jest inaczej. Niejednokrotnie przychodziły do nas osoby bardzo skromnie wyglądające, niepozorne, jednak gdy wyciągały swoje portfolio, to przysłowiowa szczęka nam opadała. Były to prace niesamowitej klasy. Warsztat, kunszt klasycznych malarzy. Mimo tego, oni oglądają, obserwują, dyskutują. Cały czas chcą się rozwijać. Warto czasem otworzyć się na różnego rodzaju projekty i współpracę.
A tak z innej strony. Czy na ostatnich pracach członków „Trio Silesia” można odnaleźć indyjskie motywy?
Oczywiście! Kilka osób popełniło już obraz Mahatmy Gandhiego (śmiech). Nasunęło nam się tysiące pomysłów. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, jednak wszystkiego nie jesteśmy w stanie namalować.
Kalkucka wystawa była drugą, prezentowaną przez Was w Indiach. Wróciliście z obrazami do Polski. Jednak nie na długo. Przed Wami kolejne projekty.
Ta wystawa skutkowała kolejnymi przyjaźniami i propozycjami wystaw międzynarodowych. W pierwszej połowie przyszłego roku wybieramy się po raz kolejny do Indii. Swoje prace pokażemy w Bombaju oraz na uniwersytecie w Pune. Mieliśmy okazję poznać profesorów z tamtejszej uczelni, zachwyconych naszą wystawą. Ci panowie każdego roku mają w zwyczaju zapraszać rożne osoby, znamienitości, przedstawicieli świata techniki, biologów itd. z całego świata, tym razem postanowili, że będą to artyści ze Śląska. Azję odwiedzimy też z końcem przyszłego roku. W grudniu nasza wystawa odbędzie się w Bangladeszu, w Dace oraz mieście uniwersyteckim pod Daką. W naszym kalendarzu znalazła się też Afryka, konkretnie Mali…
…gdzie wybieracie się już w marcu przyszłego roku.
Tak. Projekt „Afryka” zrodził się po nawiązaniu kontaktu z nowopowstającym konsulatem Mali w Polsce. W listopadzie ubiegłego roku, na kanwie sukcesu w Indiach postanowiłam podpytać kilka placówek o możliwość zorganizowania wystawy. Skontaktował się ze mną, niedawno powołany przez Republikę Mali konsul i w lipcu tego roku wspólnie wybraliśmy się do Ambasady Republiki Mali w Berlinie. Pod patronatem pani ambasador, w trakcie naszej wystawy w Mali, prowadzić będziemy warsztaty ze studentami Akademii Sztuk Pięknych, po których powstanie wspólna wystawa naszych prac oraz obrazów, powstałych w ramach warsztatów.
Gdzie w Polsce, w najbliższym czasie będziemy mogli zobaczyć prace grupy „Trio Silesia”?
Zainteresowało się nami towarzystwo polsko-indyjskie w Krakowie oraz Ambasada Indii w Warszawie. Poproszono nas o zaprezentowanie swoich prac podczas Święta Diwali, czyli hinduskiego święta kolorów w dniach 10-11 listopada. Zrodził się też projekt wystawy naszych indyjskich przyjaciół na Śląsku, która odbędzie się w pierwszej połowie kwietnia przyszłego roku. Do Polski przyjedzie trzech panów i jedna piękna artystka. Także mam nadzieję, że będzie ciekawie.
Tego jestem pewna. „Trio Silesia” to świeża sprawa. Pod tym szyldem działacie od niedawna, jednak to co w tak krótkim czasie udało Wam się osiągnąć robi wrażenie. Jakie zmiany przyniosły ze sobą, obok kolejnych wystaw, Państwa międzynarodowe wyjazdy?
Przede wszystkim cieszymy się z tego, że to co robimy mogło się spotkać z tak cudownym odbiorem. Że mieliśmy w życiu możliwość trafić na siebie. Teraz możemy głośno powiedzieć, że nasza grupa, grupa artystów nieprofesjonalnych, ma charakter międzynarodowy. Przystąpiło do nas kilku hindusów, którzy pod szyldem „Trio Silesia” będą wystawiali swoje prace także tutaj, w Polsce.
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Państwu kolejnych tak wspaniałych sukcesów. Dziękuję za rozmowę.
Malarze tworzący nieformalną grupę „Trio Silesia”, pod tym szyldem działają od początku 2018 roku. Śląscy artyści prezentowali się w kalkuckiej galerii Gaganendra Shilpa Pradarshasala przez 5 dni, od 18 do 23 września. Do Indii poleciały prace dwóch rudzianek: Iwony Wolańskiej–Stachurskiej i Joanny Studnik oraz Jerzego Pałaca, Agnieszki Jakimiec, Janusza Bartoszka i Jarosława Kassnera.