Header decorative image
Kir Żałobny

Kołocz z makiem na Barbórka

Kołocz z makiem na Barbórka

Dwa największe święta w tradycji śląskich rodzin to Odpust i Barbórka. - Na te okazje piekło się kołocz z makiem i biło świnioka – wspomina rudzianin Józef Gluch. Kołocz wypieczony w tradycyjnym piekaroku, który był nieodłącznym elementem XIX-wiecznych familoków smakował szczególnie.

Na przełomie XIX i XX wieku, wraz z rozkwitem przemysłu, szczególnie górniczego na Śląsku powstawały robotnicze kolonie z chlewikami i domowymi piecami chlebowymi, tzw. piekarokami. To przy nich kwitło życie sąsiedzkie. Podczas, gdy mężowie i ojcowie byli na szychcie, kobiety zajmowały się gospodarstwem domowym, sprzątały, prały i piekły. Wspomnienia tamtych czasów utkwiły w pamięci rudzianina Józefa Glucha, który wraz z matką często podążał z hausbackiem  do pobliskiego piekaroka.
Józef Gluch urodził się 5 stycznia 1925 r. w rodzinie od pokoleń związanej z Górnym Śląskiem. Podobnie jak ojciec i dziadek związał się z pracą w górnictwie. Od 1947 do 1980 r. pracował w KWK „Bobrek” w Bytomiu. – Z piekarokami zetknąłem się w dzieciństwie na Rudzkiej Kuźnicy – wspomina Józef Gluch. - Najbardziej utkwił mi w pamięci piekarok przy ul. Sobieskiego. Był on najwyższej klasy, zbudowany w latach 1906-1907. Różnił się od pozostałych nie tylko wielkością ale i wyposażeniem. Służył rodzinom zamieszkałym w dwunastu domach przy ul. Sobieskiego. Każdy pilnował porządku wypieku, który zapisywano na tablicy znajdującej się w piekaroku. – opowiada Józef Gluch. - W trakcie wypieku gospodynie zaglądały do pieca i przekładały bochny chleba. Po upieczeniu świeży, pachnący chleb zanosiliśmy do domu. Wszyscy już na niego czekali – mówi pan Józef. W piekarokach piekło się także ciasta – śląskie kołocze z kruszonką  i makiem. Ale te delikatesy były tylko od wielkiego święta. Takim świętem dla mieszkańców  całej kolonii była Barbórka. – Na Barbórka musioł być zawsze kołocz z makiem – wspomina rudzianin. Dziś, 4 grudnia  z pewnością w niejednym rudzkim domu pachnie świeżym śląskim kołoczem. Być może takim z pobliskiej piekarni, ale piekaroków już nie ma, a nie może być  „Barbórki” bez kołocza…

Piekaroki czy też piekarnioki były nieodłącznym elementem XIX-wiecznych familoków. Obiekty te stale integrowały lokalne społeczności robotnicze. Co ciekawe, kilka pieców znajdujących się w dzielnicy Ruda zaprojektowanych zostało przez Hansa von Poellnitza, głównego architekta pracującego dla rodziny Ballestremów. Z czasem piekaroki przestały spełniać swe pierwotne funkcje. Ulegały zniszczeniu lub wykorzystywano je do innych celów niż piekarnicze.    Kiedyś były prawie na każdej ulicy, dziś został tylko jeden. Ostatni zachowany i wyremontowany piekarok znowu jest czynny.

Wyremontowany piekarok znajduje się przy ul. Bujoczka 24 w dzielnicy Ruda. Powstał około 1900 roku i działał do lat 50 ubiegłego wieku. Składa się z przedsionka i pieca. Swojego czasu został  zagospodarowany na pomieszczenie dla królików. By obiekt doprowadzić do stanu pierwotnego, trzeba było rozebrać i odtworzyć na nowo część, w której znajdował się piec. Wymieniono również dach i niektóre elementy elewacji. Remont piekaroka kosztował miasto  13 tys. zł. - Prawie wszystkie piekaroki zniknęły już z powierzchni ziemi. Niektóre zostały zamienione na kapliczki, tak jak ten przy ul. Potokowej, niektóre  pełnią jakieś inne funkcje lub po prostu zostały rozebrane. Mamy szczęście, że ten obiekt pozostał w pierwotnej formie, że nikt nie zniszczył komory piekarniczej i mogliśmy przystąpić do remontu – wyjaśnia dr Łukasz Urbańczyk, Miejski Konserwator Zabytków.

 

Wróć

Prześlij opinię

Na skróty

Zapisz się na newsletter